Chodzenie po ogniu sposobem integracji pracowników

     integracja firmowa firewalking

    Analizując aktualną ofertę rynku usług oferowaną przez firmy zajmujące się integracją pracowników, można dojść do przekonania, że wymyślono już chyba wszystko. Jeśli mamy tylko odpowiednie zaplecze finansowe, możemy pokusić się nawet o egzotyczny wyjazd na drugi koniec świata. Zastanówmy się jednak, jaki jest cel integracji i jakie działania temu sprzyjają. Czym w ogóle jest integracja? Ktoś mógłby powiedzieć, że wystarczy odpowiednia ilość alkoholu, ognisko i zwęglona kiełbaska, a ludzie będą zintegrowani jak nigdy dotąd. Czy taki rodzaj integracji wystarczy jednak do zbudowania zespołu współpracujących ze sobą pracowników? Wielu z organizatorów czy też pracodawców doszło już dawno do wniosku, ze aby móc mówić o korzyściach z wyjazdu czy spotkania integracyjnego, potrzeba czegoś więcej.
    Jedną z lepszych strategii budowania zespołu zgranych ze sobą ludzi jest postawienie im wspólnego wyzwania lub problemu do rozwiązania. Umożliwia to bowiem działanie polegające na współpracy, a ewentualne konflikty muszą zostać rozwiązane w sposób konstruktywny. Bez tego nikt nie odniesie sukcesu. Zwróćcie uwagę ile z proponowanych zabaw ma właśnie taki charakter. Gry terenowe, zręcznościowe czy w końcu wyzwania artystyczne. Gdzie w takim razie miejsce na chodzenie po rozżarzonych węglach i jak wykorzystać ogromny potencjał jaki w tym tkwi?
    W przeszłości zdarzyło nam się organizować warsztaty firewalking dla pracowników różnych firm. Od kilkuosobowych, do dużych korporacji bankowych, których loga rozpoznawane są na całym świecie. Zawsze zastanawiało mnie, dlaczego pracodawcy z tak bogatej oferty integrowania swoich podwładnych wybierają właśnie chodzenie po ogniu. Odpowiedź jest bardzo prosta, co potwierdził kiedyś jeden z bankowców, który zebrał grupę swoich sprzedawców i przed samym warsztatem wygłosił ciekawą przemowę. Odwołał się w niej do granic, które każdy posiada, do wyzwania, które za chwilę przed nimi ale także do konieczności wsparcia osób, które akurat tego potrzebują. Oczywiście sam warsztat nie był jedyną atrakcją. Był czas aby pobawić się trochę w terenie, pobiegać, postrzelać i miło spędzić dzień. Firewalking był zwieńczeniem tego dnia. Podsumowaniem. Chwilą zadumy i refleksji a jednocześnie największym wyzwaniem z jakim przyszło się zmierzyć w ciągu ostatnich kilku godzin a dla niektórych może i całego życia. Nie wiem jak dla Was, ale dla mnie lider zespołu, który motywuje w ten sposób innych, w dodatku sam uczestniczy w wyzwaniu i jako pierwszy przechodzi przez ścieżkę ognia jest bardziej wiarygodny i profesjonalny niż ktoś, kogo stać tylko aby pić alkohol ze swoimi pracownikami. Myślę, że świadomość i potrzeby ludzi znacznie się zmieniły na przestrzeni kilku ostatnich lat. Dla tych najbardziej wymagających i oczekujących czegoś więcej od spotkań integracyjnych chodzenie po rozżarzonych węglach jest z pewnością ciekawą propozycją.